facebook_pixel

#11 PINW Jak wygrałem sprawę z ekipą remontową

utworzone przez maj 19, 2020Inwestowanie w nieruchomości, VIDEOBLOG0 komentarzy

Czego się dowiesz:

  • Jak nie dać się naciągnąć ekipie remontowej,
  • Na co zwracać uwagę współpracując z ekipą remontową
 

W moim przypadku, na szczęście nie doszło do procesu. Sprawa z ekipą remontową zakończyła się po pierwszym spotkaniu i mediacji. Finalnie ekipa remontowa wypłaciła mi pieniądze. Jednak chcę pokazać Ci ten case, żebyś zobaczył, że warto walczyć o swoje. Jeżeli wiesz, że ekipa remontowa nie dochowała należytej staranności i coś kombinuje, nie odpuszczaj. Nawet jeżeli chodziłoby o 1 000 czy 1 500 zł. Takie jest moje zdanie. 

A więc jak wyglądała moja sprawa z ekipą remontową?

Wszystko się zaczęło w 2018 roku, kiedy kupiłem mieszkanie inwestycyjne w Krakowie na ul. Wielickiej. Zrobiłem następnie listę ekip remontowych, z którymi chciałbym współpracować. Były to ekipy z polecenia, jak i wyszukane z internetu z dobrymi opiniami. Spośród sześciu, czy siedmiu ekip wybrałem jedną. 

 

Ekipa remontowa zaczęła u mnie prace o godzinie 9 rano, a o 10 kierownik ekipy wracał ze szpitala z kołnierzem ortopedycznym na szyi. Co się stało?

 

Ok. 9:00 rozmawiałem z panem Piotrem i powiedziałem, że zostawiam klucze do piwnicy, aby mógł przenieść tam wszystkie materiały budowlane. Podczas noszenia tych materiałów, pan Piotr spadł ze schodów, uszkodził bark i kręgi szyjne.

 

Bardzo się zmartwiłem. Napisałem do pana Piotra z zapytaniem, czy wszystko w porządku. Nasza rozmowa trwała troszkę dłużej. Postanowiłem napisać ponownie do pana Piotra wieczorem.

 

Zapytałem pana Piotra czy jego ekipa może zacząć remont bez niego. Odpowiedź była niepokojąca, ponieważ brzmiała tak:

„Nie wiem panie Mariuszu, kiedy dojdę do siebie. Pracownicy to ludzie nieodpowiedzialni. Musiałbym być cały czas, ale na razie nie mogę się ruszyć”.

Pomyślałem wówczas, że to jedyny rozsądny „gość na pokładzie”, ale ekipa się wysypała. Nie mam ekipy. 

Co teraz?

Zajrzałem w moją listę. Zrobiłem sobie rating. Miałem na tej liście jeszcze kilka ekip remontowych. Były tam uwagi dotyczące ceny za remont, jakie są moje odczucia po rozmowie z daną ekipą remontową. Są również numery telefonów, adresy e-mail.

 

Zastanawiałem się nad ekipą nr 1 na mojej liście, która wybrałem jako drugą. I to była niestety ekipa, z którą miałem ogromny problem. To z tą ekipą się sądziłem. Dzisiaj mogę się z tego śmiać, ale wtedy nie było mi do śmiechu.

Jak doszło do sprawy z feralną ekipą?

Wszytko zaczęło się jeszcze przed wakacjami. Miałem wówczas w mojej tabelce napisane, kiedy dana ekipa może zacząć remont. Wynikało z niej, że miałem bardzo niewiele czasu. Takie remonty mogą trwać nawet 3 miesiące. Ja chciałem zdążyć na początek sezonu, na koniec sierpnia.

 

Dlatego też zgłosiłem się do Ekipy nr 1. Spotkałem się z panem Tomaszem, z którym ustaliliśmy warunki współpracy. Opiszę Wam również, jakie błędy popełniłem w zawartej umowie. Dołączony był do niej dokument, w którym wypisałem dokładnie jakie rodzaje prac mają być wykonywane, uwagi i zalecenia, jednostki w metrach, w sztukach i ilość. Pan Tomasz, który był przedstawicielem spółki, dostał tę tabelę jako załącznik do umowy. Niestety, nie przeczytał jej dokładnie i poróżniliśmy się o punkty elektryczne.

 

Dlaczego? Ponieważ ja zdefiniowałem punkt elektryczny jako punkt świetlny z włącznikiem. Sztuk miało być 18. Osobno wymieniłem wymianę kontaktów, osobno żyrandole i osobno halogeny. Razem wyszło 39 punktów, do których trzeba było doprowadzić kable niezależnie od tego, czy to jest włącznik świetlny, czy to jest kabel pod żyrandol, czy jest to kabel pod halogen. Wymiana kontaktów miała być swoją drogą.

 

Na planie instalacji elektrycznej tego mieszkania było pokazane, gdzie ma być włącznik, gdzie mają być gniazdka, itd. Pozmienialiśmy małe rzeczy, które wychodziły w trakcie remontu. Ekipa pana Tomasza sugerowała mi, gdzie lepiej dać gniazdko, czy wyżej, czy niżej. 

 

Nie było mowy o tym, żeby ktoś do mnie przyszedł i powiedział: „Panie Mariuszu podpiszmy aneks do umowy, bo jest zmiana”.

 

Na czym polegał problem?

Umówiliśmy się, że płacę pierwszą transzę 29 maja – 6 900 zł, po wykonaniu pewnych robót (umówiliśmy się na ryczałt). Oprócz tego poprosiłem pana Tomasza, aby odesłał mi harmonogram. Oczywiście harmonogram mi odesłał, ale dopiero 25 czerwca. Wysłałem drugą transzę według umowy 15 czerwca – 4 025 zł.

 

13 lipca zdarzyło się coś bardzo dziwnego (był to piątek trzynastego). Przyszedłem rano przed pracą  do mieszkania. Chciałem zobaczyć czy wszystko w porządku. Kiedy wszedłem, okazało się, że mieszkanie jest puste. (Dzień wcześniej byłem u pana Tomasza i umówiliśmy się na przelew w piątek, który zrealizowałem zgodnie z ustaleniami). Dziwne było to, że mieszkanie było puste i wysprzątane. Nie wiedziałem, o co chodzi. Na pewno nie spodziewałem się tego, że ekipa remontowa opuści mieszkanie.

 

Napisałem do pana Tomasza i zapytałem, czy wszystko w porządku. Niestety nie odpisywał. Dzwoniłem, nie odbierał. W końcu – była to niedziela – napisał do mnie maila, w którym oznajmił mi, że kończy ze mną współpracę. Na moje pytanie o powód tej decyzji? Napisał:

„Liczne zmiany harmonogramu prac z twojej strony, zmiany materiałów jak i wykorzystywanie pracowników w celu zakupów materiałów (co było w twojej gestii) uważam za celowe działanie.

Początkowo ukrywałeś pewne rzeczy, żebyśmy zgodzili się na pracę, a teraz powoli zwiększasz zakres prac, nie zwiększając przy tym wynagrodzenia jak i czasu”.

 

Po przeczytaniu wiadomości byłem szczerze zdziwiony. Wysłałem ponownego maila do pana Tomasza z zapytaniem, o jaki zakres prac chodzi, bo nie bardzo rozumiem. Co takiego ukryłem, bo tego też nie rozumiem. Niestety, na tego maila nie dostałem żadnej odpowiedzi.

 

Napisałem mojego maila na niebiesko, a na czerwono zaznaczyłem, co nie było zrobione według harmonogramu. Ja wpłaciłem trzecią ratę 13 lipca 2018 roku, a instalacje hydrauliczne nie były dokończone podobnie jak instalacje elektryczne. 

 

W dalszym ciągu nie dostawałem odpowiedzi. Nadal nie wiedziałem, co było powodem zakończenia współpracy.

 

Niezrozumiałe zarzuty

Już na etapie omawiania harmonogramu prac powinno mi się „zapalić pomarańczowe światło”, ponieważ miałem dostać go zaraz po podpisaniu umowy, a dostałem po trzech tygodniach. Dobrze, że w ogóle go dostałem, zanim zaczęła się ta sprawa. Bardzo mnie zastanowiło to, że pan Tomasz powiedział:

„Początkowo ukrywałeś pewne rzeczy, żebyśmy zgodzili się na pracę, a teraz powoli zwiększasz zakres prac, nie zwiększając przy tym wynagrodzenia jak i czasu”

W umowie mięliśmy punkt, który mówi o tym, że 

„Zmienić ją aneksem do niniejszej umowy można wyłącznie, jeśli zmianie ulegnie zakres prac. Zmiana ceny oraz zakresu prac wymaga zgody obu stron wyrażonej na piśmie pod rygorem nieważności”.

Napisałem do pana Tomasza i zapytałem:

„Panie Tomaszu, czy kiedykolwiek zwrócił się pan do mnie o jakiś aneks do umowy, jeżeli zwiększyłem zakres prac? O co dokładnie chodzi?”

Ponownie nie dostałem żadnej odpowiedzi. Już wtedy „zapaliła mi się czerwona lampka”, że muszę działać dosyć szybko.

Drugi zarzut bardzo mnie rozśmieszył.

„Liczne zmiany z twojej strony harmonogramu prac, zmiany materiałów jak i wykorzystywanie pracowników w celu zakupów materiałów (co było w twojej gestii) za celowe działanie”.

Kto tu kombinuje?

Pracownicy spółki pytali mnie, czy mogą kupić materiały hydrauliczne w swojej hurtowni, ponieważ im będzie tak wygodniej, bo wiedzą co się sprawdza. Zgodziłem się. Poprosiłem jedynie, aby dali mi faktury. Fakturę wysłał mi pan Tomasz, z którym się kontaktowałem. Okazało się następnie, że kiedy hydraulicy przyszli kilka dni później, brakowało paru rzeczy. Powiedziałem więc, że może sami pojadą kupić, to czego potrzebują. Oczywiście zaproponowałem też, że mogę z nimi pojechać, kupimy, co trzeba, zapłacę i będzie ok. Dlatego zdziwiło mnie, że pan Tomasz akurat podał ten argument jako powód zerwania umowy.

 

Dzień przed tym, jak ekipa opuściła mieszkanie, rozmawiałem z panem Tomaszem i powiedział, że ten wyjazd do sklepu kosztował go 160 zł. Nie chcąc się z nim kłócić, powiedziałem: „Ok, jeżeli uważasz, że to była moja wina”. Dałem mu do ręki pieniądze – 160 złotych za pracę tych pracowników.

 

Ten argument, że zrobiłem coś nie zgodnie z umową, był całkowicie do obalenia. Było to na prośbę pracowników pana Tomasza.

 

Jeżeli chodzi o zmianę materiałów, to również pracownicy mi zaproponowali wymianę ścianki gipsowo-kartonowej na bloczek Ytonga w jednym z pokoi. Zasugerowali, że taki bloczek będzie stabilniejszy, i że w żaden sposób to nie wpływa na czas ich pracy. To jest jedyna zmiana materiałów, którą ja pamiętam. I ten przypadek został użyty, aby jednostronnie zerwać umowę i nie zakończyć prac remontowych. 

 

Po opuszczeniu mieszkania przez ekipę remontową dokonałem przeglądu i okazało się, że:

  • hydraulika rozpoczęta, ale nie dokończona,
  • ściany niedokończone w stanie surowym,
  • punkty świetlne nie wszystkie były zrobione, a te zrobione nieopisane (nie było wiadomo, co jest, do czego),
  • niezamontowane wszystkie gniazdka.

Ocena przez biegłego sądowego

Zaprosiłem do współpracy biegłego sądowego w zakresie opinii konstrukcyjno – budowlanej. Sporządził mi opinię, razem z wyceną stopnia zaawansowania robót w lokalu.

 

Ja zapłaciłem panu Tomaszowi już 15 000 zł brutto, więc chciałem mieć dowód na to, ile ich praca była warta, biorąc pod uwagę stawki rynkowe. Dostęp do takich stawek, które są akceptowalne powszechnie przez sądy, mają biegli sądowi. 

 

Kiedy zobaczyłem tę opinię, byłem pozytywnie zaskoczony. Otrzymałem 30 stron konkretów z wszystkimi wyliczeniami:

  • ile metrów czego zostało położone,
  • ilość metrów kabli (ile kosztuje położenie jednego metra kabla),
  • ile kosztuje wyszpachlowanie jednej ścianki,
  • jaki jest koszt zrobienie jednego gniazdka (wykucie w ścianie). 

Opinia biegłego była bardzo szczegółowa, razem z aktualnymi cenami usług i materiałów.

 

Pan Tomasz z firmy X nie wiedział o tym, że ja taką opinię konstrukcyjno – budowlaną przeprowadziłem od razu. W poniedziałek poszedłem do prawnika i szybko zadziałaliśmy. Od prawnika dostałem kontakt do eksperta, który zrobił mi taką opinię. Po czym okazało się, że koszt wykonanych prac przez ekipę Pana Tomasza wyniósł 10 500 zł. Natomiast Pan Tomasz dostał do ręki 15 500 zł.

Wniosek do sądu

Postanowiłem więc wnieść sprawę do sądu o kwotę 12 500 zł. Udokumentowałem straty związane z opóźnieniem w inwestycji, ile mogłem zarobić, a nie zarobię, ponieważ w sezonie pokoje są droższe, itd. Wniosek został bardzo dobrze napisany przez mojego adwokata.

 

W konsekwencji spotkaliśmy się w sądzie z panem Tomaszem. Na pierwszej rozprawie Sąd zapytał nas, czy podjęliśmy próbę mediacji.  Odpowiedziałem więc zgodnie z prawdą:

„Wysoki Sądzie, nie, ponieważ nie dało się porozumieć z Panem Tomaszem. Unikał kontaktu ze mną. Nie było szansy nawet mediować”.

Ugoda

W rezultacie Sąd zaproponował nam próbę polubownego załatwienia sprawy. Zatem po krótkiej rozmowie z adwokatami stwierdziliśmy, że czemu nie. Wyszliśmy z sali i zaczęliśmy rozmowę. Adwokat pana Tomasza, reprezentujący spółkę podszedł do mnie i do mojego adwokata i zaproponował wypłacenie przez Pana Tomasza na moją rzecz 4 000 zł. 

 

Moja odpowiedź była szybka. Nie było najmniejszej szansy, abym się na to zgodził, ponieważ taka kwota nie pokryje nawet moich kosztów sądowych, kosztów za adwokata, itd. Powiedziałem, że 6 500 złotych to jest minimum, jakie bym chciał odzyskać.

 

No i o dziwo pan Tomasz się zgodził i poprosił o rozbicie kwoty na trzy raty. Oczywiście się zgodziłem. Miesiąc po miesiącu miał mi wypłacać po 2 000 złotych.

Jaki finał mojej sprawy z ekipą remontową?

Niestety, pan Tomasz mi tych pieniędzy nie płacił, mimo ugody sądowej. Postanowiłem więc zgłosić się znowu do adwokata. Następnie wysłaliśmy pismo, że przez trzy miesiące nie otrzymywałem pieniędzy od pana Tomasza. Wnieśliśmy z adwokatem o egzekucję. Z czasem urosły odsetki, więc poszedłem do komornika i zaniosłem odpowiednie pismo od swojego adwokata. Tydzień później uzyskałem odpowiedź, że środki już powinny być na moim koncie w wysokości ok. 6 500 złotych.

 

Finalnie dostałem te pieniądze. Zastanawiało mnie jednak to, że pan Tomasz był aż tak niemądry i nie przelewał mi pieniędzy co miesiąc, mimo ugody sądowej.

 

Dlatego uważam, że jak ekipa remontowa już cię raz oszuka, nie warto im iść na rękę. Może mogłem dalej drążyć temat i wyciągnąć od nich te 12 000 zł. Prawdopodobnie sprawa trwałaby dłużej. Stwierdziłem jednak, że nie chce mi się włóczyć po sądach może nawet kilka lat. Szkoda było mi mojego czasu, energii, czasu adwokata, itd. Cieszę się, że udało mi się ściągnąć te 6 500 złotych.

Jakie są wnioski z tej sprawy?

  1. Dokładnie kontrolować harmonogram prac i nie przelewać pieniędzy za niewykonaną pracę (nie rozliczać się z ekipą remontową ryczałtem).
  2. Próbować dowiedzieć się, o co chodzi. Jeżeli nie dostaniesz konkretnej odpowiedzi, albo ta odpowiedź jest niezgodna z rzeczywistością, działać szybko – opinia konstrukcyjno–budowlana.
  3. Poszukać adwokata, który ma doświadczenie w prowadzeniu podobnych spraw.

 

Jeżeli ekipa remontowa oszuka cię raz, zrobi to kolejny raz. Dlatego też trzeba dokumentować wszystko, włącznie z nagrywaniem rozmów na dyktafon. Rób zdjęcia i filmy i nie pozwalaj ekipie na dokończenie prac remontowo-budowlanych.

Jak słuchać Podcastu

Dzisiejszy odcinek znajdziesz na górze wpisu. Możesz go również odsłuchać w aplikacjach do odsłuchiwania podcastów oraz na moim kanale Pojetyczny Inwestor na YouTube. 
Słuchaj w Apple Podcast

Słuchaj w Spotify

Słuchaj w Google Podcast

Słuchaj w Acast

Słuchaj w TuneIn

Słuchaj w Pocket Cast

Słuchaj w Breaker

Słuchaj w Stitcher

data-account="1482400:i0b0q0x7e6" data-form="1843430:p3t7p5">

Jak słuchać Podcastu

Dzisiejszy odcinek znajdziesz na górze wpisu. Możesz go również odsłuchać w aplikacjach do odsłuchiwania podcastów oraz na moim kanale Pojetyczny Inwestor na YouTube.

Słuchaj w Apple Podcast

Słuchaj w Spotify

Słuchaj w Google Podcast

Słuchaj w Acast

Słuchaj w TuneIn

Słuchaj w Pocket Cast

Słuchaj w Breaker

Słuchaj w Stitcher